Najlepsze na koniec :) Takich widoków się nie spodziewaliśmy, nie tylko jeśli chodzi o Lizbonę ale też okoliczne miejscowości i południe Portugalii. Słyszeliśmy, że jest tam co zwiedzać i musieliśmy koniecznie to sprawdzić.
Lizbona to miasto, które żyje non stop, nie zależnie o której godzinie wyjdziesz z domu. Mieliśmy czas aby pospacerować tymi wąskimi uliczkami i przyglądać się budynkom obłożonymi kolorowymi kafelkami i wypić kawę na górce z której widać było całe miasto. Szkoda tylko że Lizbona nie ma większej plaży.
Ale za to odwiedziliśmy Cabo da Roca i pobliskie dzikie plaże, jak Wam się podoba bo my nie chcieliśmy stamtąd wracać? ;)
Będąc w Lizbonie musieliśmy też odwiedzić oceanarium, w którym zobaczyliśmy zwierzęta o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Żyje tam ponad 25 tysięcy morskich stworzeń z całego świata i jest to największe oceanarium w Europie.
Całą sobotę poświęciliśmy na podróżowanie po południowej części Portugalii. Na początek ruszyliśmy do Lagos, z którego odpływają motorówki i z wody możesz podziwiać przepiękne klify i bezkres oceanu. Widoki zapierały dech w piersiach, jakbyśmy mogli na pewno spędzilibyśmy tam więcej czasu, wyglądało to niesamowicie.
Potem pojechaliśmy do Olhao, podobno najpiękniejszego miasta na Algarve i rzeczywiście, było cudowne. Wąskie uliczki, piękne domy z kolorowymi oknami, jasne i słoneczne choć niewielkie miasteczko.
Stamtąd pojechaliśmy na plażę do Vale do Lobo, całkiem przypadkowo i chyba trafiliśmy na jakieś bogate miasteczko. W całym mieście było kilkanaście pól golfowych i mnóstwo willi, a do tego piękna plaża z czerwonymi górami dookoła i ogromne fale :)