Kiedy byłam mała, dostaliśmy razem z moim bratem w prezencie od Taty - muszle. Ogromne muszle.
Mój Brat dostał wielką zawiniętą w trąbkę słonicę 😛.
O, coś w tym stylu:
A ja, nieco mniejszą, otwartą i dużą jak dłoń, muszlę podobną do tej:
Po tygodniach zabawy, podziwiania i chwalenia się nimi 😛, postawiliśmy wreszcie nasze prezenty na meblach, i od czasu do czasu przecieraliśmy je z kurzu.
Muszla mojego brata miała dodatkowy walor akustyczny, czyli po przystawieniu do ucha, (wiadomo :), muszla wydawała dźwięk podobny do szumu fal, i człowiek od razu czuł się jak przy oceanie.
(Prawdopodobnie to szumiało nam w głowie, ale liczył się efekt).
O swojej muszli wiedziałam wszystko. Znałam każde jej załamanie, wszystkie odcienie jej szkieletu, każdy szczegół i każdą rysę.
Była wymuskana i gładka od głaskania 🧡.
Była moja i Jedyna.
Miałam ją przez wiele, wiele lat.
Dopiero podczas którejś z przeprowadzek, gdzieś mi się zapodziała.
Ale może jeszcze się odnajdzie?
Możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy na jednej z Wysp Florydy - spotkałam Całą Fabrykę moich Muszelek.
Oniemiałam.
W południowo-zachodniej części Florydy, w hrabstwie Lee, znajduje się wyspa Gasparilla. Jej największym miastem jest Boca Grande, uroczy zakątek ziemi z piaszczystą rozległą plażą, niebieską czystą wodą i zabytkową latarnią morską.
na powyższej fotce mieni się Pełnia
To właśnie na tej wyspie znaleźliśmy całe pałacie muszli. Fabryka Muszli.
Wykopalisko muszlowe.
Patrzyłam i niedowierzałam własnym oczom. Jak okiem sięgnąć - wszędzie muszle, moje muszle! - niektóre jeszcze większe i jeszcze piękniejsze niż moja.
Od lewej do prawej, od góry do dołu i aż po horyzont: wszędzie muszle, muszelki i małe muszlątka.
Przez chwilę poczułam się jak Mały Książę w Ogrodzie Pełnym Róż.
Chłopak naiwnie myślał, że jego kwiat jest jedyny, niepowtarzalny i unikatowy, a tu się okazało, że podobnych okazów jest całe mnóstwo (tego kwiatu jest pół światu).
Oczywiście wiemy jak zakończyła się historia Małego Księcia, i jego rozhisteryzowanej wybranki.
Pomimo mylnego wrażenia, że podobnych egzemplarzy (jak jego Róża), jest więcej, i wszystkie są takie same - nie była to prawda:
zarówno jego Kwiat, jak i moja Muszla - są jedyne i niepowtarzalne.
Bo nasze, zaprzyjaźnione i Oswojone 🧡. Może niedoskonałe, czasem irytujące i z wadami, ale nasze i przez to wyjątkowe.
Bo każda rysa rzeźbi w nas charakter.
Podziwiając tę Muszelkową Wyspę, miałam jeszcze inne refleksje:
Jak w takim dobrostanie wybrać sobie nową muszelkę do kolekcji?
Pomijając już, że od jakiegoś czasu walczę ze swoim chciejstwem, zbieractwem i pragnieniem posiadania. Człowiek jest jak taka sroka: widzi coś pięknego i jego ręka samoistnie się po to wysuwa. Podnosimy z ziemi, podziwiamy, pragniemy, i bezwiednie chowamy do kieszeni.
Człowiek lubi otaczać się pięknem i nie ma w tym nic złego.
Ale nie da się mieć wszystkiego.
Nie da się zerwać wszystkich pięknych kwiatów, nie da się zebrać wszystkich muszli świata, nie da się uwiecznić każdego majestatycznego widoku Pełni Księżyca.
Coś trzeba wybrać.
Można próbować zachować mikro cząstkę wspomnienia i podtrzymać ją małym, materialnym elementem pamiątki.
Ale i tak „wszystko to co mamy, jest w naszych sercach” (jak śpiewali Chłopcy z Placu Broni).
Czyli sama, krótko mówiąc, staram się już muszelek, ani niczego innego - nie zbierać, nie pragnąc, nie gromadzić (zwłaszcza w większych ilościach);
odkładać i pozostawić je innym.
Niech cieszą oko także i innych zagubionych wędrowców.
..
Ale gdyby jednak chcieć zachować jedną muszlę na pamiątkę, to którą wybrać?!?
Jak? Kierując się jakim kryterium?
Jak to zrobić?
Jedna muszla piękniejsza jest od drugiej, każda kolejna bardziej ciekawa i ładniej umaszczona :).
Każda ciekawa, każda doskonała, każda urocza.
Brodzimy w nich tutaj jak w wodzie, ogromna cześć z nich była już rozdeptana, połamana, zmieniona w kryształowy piasek 😢.
I Czy nie podobnie bywa też w naszym cywilizowanym świecie?
Mając tylko niewielki wybór - łatwiej go dokonać.
Mając w dzieciństwie jednego misia, kochaliśmy go ponad życie. Był wyliniały, zmarnowany i z naderwanym uchem, a i tak był dla nas wszystkim.
Dzisiaj dzieci toną w pokojach pełnych zabawek, znudzone i zagubione.
A ostatecznie i tak nie wiedzą czym się bawić 😢.
Ludzie zaczynają mieć podobne podejście także i do siebie, do relacji, do przyjaźni i do związków.
Nie ten, to inny.
Depczemy po dobrostanie jak po ścieżce z muszel, nie przywiązując się do nikogo zazbytnio, bo każdy jest łatwo wymienialny i zastąpialny.
Jeden ruch palca w prawo czy lewo w aplikacji telefonu - i osoba wymieniona jest na inną.
muszla z dzisiejszych łowów,
najbardziej zbliżona wyglądem do mojej
A jednak ciemną nocą, w chwilach zadumy i refleksji, gdy wspominamy historie kształtujące naszą osobowość, ukaże nam się twarz konkretnej osoby, przypomni miłość pierwszego zwierzaka, ciepło wieczornej lampki, muszla na półce, zapomniana zabawka, potargany miś.
Niekoniecznie idealny.
Wszystkie fotki, poza dwoma pierwszymi (pixabay),
są moje.
edit: pierwsza fotka też jest moja. druga i trzecia są z pixabaya.
nie umiem liczyć. 😛
symbolicznie rozmywający się napis na piasku
(czyjś, nie mój; napotkany po drodze)
Fotka z dzisiejszego wieczoru:
ostatni zachód słońca z tego, przedziwnego roku 2020.