"Ordnung muss sein" – to zdanie wyryło mi się w pamięci, gdy wielokrotnie, przy różnych okazjach, słyszałem je od pewnego druha harcmistrza. On, prosty fizyk z zamiłowaniem do wychowania, organizując, współorganizując, czy uczestnicząc w różnych wydarzeniach mojego harcerskiego hufca, przywoływał czasem tradycję cesarsko-królewskie. Austria, będąca we władaniu Habsburgów, była dla nas, Polaków, krajem zaborczym. Jednak to właśnie w ramach zaboru austriackiego Polacy byli najmniej prześladowani i posiadali najwięcej autonomii, co poskutkowało... interesującym sentymentem do C.K., czy samej Austrii.
Ten ordnung pozostał także w ramach Muzeum Imperialnego Skarbca w Wiedniu, czyli Kaiserliche Schatzkammer Wien. Udałem mi się końcem maja, w czasie długiego weekendu spędzonego w Wiedniu. Dzięki temu miałem okazję podziwiać bardzo wiele wyjątkowych eksponatów, bardzo wartościowych z punktu widzenia historycznego, ale także z perspektywy samej wartości tych elementów. Skarbiec cesarsko-królewski to nie są tanie rzeczy.
Co możemy znaleźć w takim skarbcu? Narracja opierała się o oś historyczną, pokazującą w kolejnych pomieszczeniach jak Austria zmieniała się z czasem. Od Wschodniej Rzeszy (Österreich), poprzez wyodrębnienie, różnorakie transformacje, stając się częścią Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Przez dochodzenie Habsburgów do władzy, przez upadek Świętego Cesarstwa, po powstanie cesarstwa austro-węgierskie. A cała ta historia opowiedziana jest za pomocą ubrań i złota.
Sposób prezentowania się to standardowa rzecz u osoby która chce podkreślić swoją wartość. W muzeum znajdziemy więc wiele eksponatów w formie wystawnych ubrań, szczególnie tych heraldycznych, z herbami poszczególnych części imperium. Pojawia się wiele ubrań specjalnie dla osób noszących chorągiew lub prezentujących, że osoba idąca za nimi jest władcą tego państwa, suwerenem.
Złoto pojawia się w postaci biżuterii, ornamentów i różnych rzeczy religijnych. Austria, jako imperium katolickie, posiada bardzo zasobny skarbiec sztuki związanej z religią, a także klejnoty koronne ubierane przez rodzinę królewską. Nie jest to jednak tylko jedno pomieszczenie – kręte zaułki i kolejne zakamarki przepełnione niezwykłymi eksponatami wybitnie dobrze podkreślają bogactwo tego skarbca. Już myślisz że to koniec, po czym trafiasz na coś kolejnego – i znów jest to niezwykłe, piękne, wzbudzające zachwyt.
W muzeum znajdują się również elementy sztuki. Niesamowicie zachwyciły mnie obrazy konstruowane z ptasich piór, pochodzące z XVI wieku w Ameryce. Pióra z Ameryki Środkowej i Południowej były bardzo kolorowe, więc obrazy świętych, jak Matka Boża czy Święty Jan, wyglądają cudownie i mienią się barwami pod różnym kątem.
Schatzkammer mieści również rzeźby i płaskorzeźby, szczególnie te wykonane w kamieniu. Jednym z elementów jest historia rodziny kamieniarskiej pochodzącej z Włoch, której przedstawiciel został zaproszony do Wiednia, aby założyć tam własny warsztat, sponsorowany przez rodzinę Habsburgów.
Ostatnia część muzeum dotyka tematyki złota i ubrań, ale teraz z innej strony. Cesarz, będący reprezentantem Boga na ziemi, był traktowany specjalnie w liturgii. Akt koronacji, akt przyjęcia miana cesarza, był również aktem religijnym. Wokół tego przygotowywano i dbano o wystrój liturgii. Przegląd misternie przygotowywanych szat liturgicznych, wyszywanych złotem, kończy zwiedzanie muzeum.
Widok metrowych kap ornatów, wyszywanych latami, sprawia, że zaczyna się doceniać codzienną pracę i kunszt. Doceniamy nie tylko piękno, ale także wysiłek włożony w przygotowanie tych elementów. Myślę, że ktoś, kto pracowałby z takim pięknem, musiałby się doskonalić, by przygotować coś takiego. Wszak piękno może służyć wychowaniu.
Stając twarzą w twarz z czymś tak niezwykłym, doceniamy piękno i pracę wykonaną przez autorów tych dzieł. Każdemu, kto będzie odwiedzał Wiedeń, polecam zobaczenie Muzeum Skarbca Imperialnego.
Muszę jednak ostrzec, że jest to wycieczka, która powinna być głównym punktem muzealnym tego dnia. Po zwiedzeniu całego muzeum, człowiek nie powinien mieć siły na kolejne muzea tego dnia. Na szczęście są ławeczki i przewodnik audio, który pozwala zrozumieć, co tam się dzieje. Ławeczki są szczególnie ważne, bo czasem trzeba po prostu usiąść i odpocząć.
Życzę wam zwiedzania i poznawania świata tak pięknego, że aż trzeba czasem odpocząć od tego piękna.
Inne posty z serii podróżniczej:
#22 Uczelnianie pamiątki - czyli jak studenci wymyślili przewijanie okienek
#17 Śledztwo w Leeuwenhorst - czyli jaką tajemnicę skrywa centrum konferencyjne w krainie tulipanów
#11 Alba - czyli o noworocznej wyprawie do Szkocji
Poniżej załączam listę tematów, za które chcę się zabrać. Jeżeli któryś Ci się spodobał, daj znać w komentarzu!