„Byłem normalnym chłopcem. Rzucałem kamieniami w przejeżdżające pociągi i dręczyłem zwierzęta”

„Byłem normalnym chłopcem. Rzucałem kamieniami w przejeżdżające pociągi i dręczyłem zwierzęta” napisał Andrzej Stasiuk polski prozaik, poeta, dramaturg, laureat Nagrody Literackiej „Nike”.

Ja byłem nienormalnym chłopcem, znalazłem nieopierzonego ptaka, który wypadł z gniazda, zabrałem go do domu i otoczyłem opieką. Został moim przyjacielem, z którym dumnie paradowałem na ramieniu. To moja banalna i nieciekawa historia, dlatego zapewne nie zostałem pisarzem - może i dobrze, bo koszty jak dla mnie byłyby zbyt wysokie.

Trudno mi o tym pisać, ponieważ takie słowa bolą, jeszcze trudniej je komentować. Nigdy nie rozumiałem takich zachowań ani jako mały chłopiec, ani teraz jako dorosły mężczyzna. Boję się polemizować z tak „wybitną jednostką”, ale spróbuję odnieść się i porównać je do mojego dzieciństwa, w którym obce mi były takie postawy. Jednak żeby to zrobić muszę posłużyć się kolejnym cytatem pisarza: „W tamtych czasach chłopcy dręczyli zwierzęta. Nie z okrucieństwa, ale z ciekawości świata". Jakie to były czasy, o których pisze Stasiuk? Trudne, ciężkie, wymagające? Jakie by nie były nie usprawiedliwiają autora tych słów. Ciekawość świata nie polega na czynieniu zła ani nie jest kolejnym usprawiedliwieniem popełnianych czynów. To absurd, ale dalej jest jeszcze ciekawiej: „Żeby patrzeć w gasnące oczy i dotykać gasnącej krwi. Tak robili chłopcy ciekawi świata”. Pisarz wyjaśnia nam dokładnie na czym polega ta jego ciekawość świata. Osobiście dla mnie to przerażająca wizja. Ciekawy świata biegałem do biblioteki i czytałem książki i nie pomyślałbym, że w oczach konającego stworzenia mogę odnaleźć cokolwiek innego poza bólem, cierpieniem, a w swoim sercu niepowetowaną stratę i współczucie. Żyliśmy w innych światach panie Stasiuk, choć mnie też wychował socjalizm i tamte czasy. Czyżbym był anormalnym dzieckiem?

Dzisiaj obce są mi takie przemyślenia i postawy, jestem szczęśliwy, że w pogoni za ciekawością świata nie uczestniczyłem w tym procederze. Zastanawiam się co determinuje młodego człowieka do takich zachowań? Niestety nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, nie posiadam takiej wiedzy. Wiem jednak, że ból i cierpienie to coś najgorszego co człowiek może zafundować zwierzęciu. Ale to jeszcze nie koniec wynurzeń autora książki „Jadąc do Babadag”, kontynuując pisze: „A ja potrzebowałem i krwi, i opowieści. By w końcu wybrać i oddać się tym drugim". Kolejne usprawiedliwienie? Mam nieodparte wrażenie, że to rodzaj spowiedzi i wyjaśnienia światu młodzieńczych wybryków pisarza, który prosi o rozgrzeszenie, bo przecież zadośćuczynienie już dawno zostało spełnione, w końcu bez krwi nie było by opowieści Stasiuka.

Należałoby na koniec zadać pytanie czy polska literatura coś by na tym straciła? Na pewno straciły zwierzęta i przejeżdżające pociągi.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Ecency