SPM #3: Squid - Bright Green Field

Gdy myślę krautrock, myślę zazwyczaj w kategorii mojego ulubionego zespołu z lat 60. i 70. Holgera Czukaya, Jaki Liebezeita, Damo Suzuki i innych - czyli: CAN.

A kiedy myślę post-punk, to zazwyczaj kojarzę takie brytyjskie zespoły i projekty takie jak Magazine, Wire Bruce Gilberta, The Clash, shame czy HLMTD.

A już kończąc i tak przydługi wstęp, to uważam że ten zespół z Brighton zrobił z siebie takiego Musha, tylko, że w krautrockowym wydaniu (polecam płytę "Induction Party" z 2019 by się przekonać, czy to prawda).

Formacja jest świeża, bo istnieje od (chyba) 2007 - nie sprawdzałem - ale na scenie typowo brytyjskiej robi tu wielki hałas, jak inne zespoły z okolic Bristolu, Manchesteru, Londynu razem wzięte.

Zacznę od rodzaju kosmicznego brzmienia, jakiego wyczuwalnie na pierwszym tracku z płyty zwanym "G.S.K." nie słyszę. To jest taka wprawka do wyżywania się na samych basach i podstawce noisowej, mimo mniejszych elementów elektroniki, polirytmika została schowana jako tzw. "czwarta warstwa" w składzie nagrania.

Najwięcej takiego stylu kosmo-ambientowego daje sam koniec tracku "Narrator" z gościnnym wokalem Marthy Murphy, no i "Boy Racers" jako taka analogia do wyścigów gokartowych, na które prawdopodobnie chłopaki chodzili w okolicy. Układ w tym drugim pomiędzy wokoderem w głosie, LFO przesunięte do -0,9 transpozycji, spowolniony usypiający 1:50-minutowy split, daje takiej więcej wykazałości w brzmieniu Korga, zarówno jak i ARP, którego wpływy słychać aż do końca tego splitu.

W "Peel St." jako takim uhonorowaniu zaszczytnej postaci legendarnego prezentera radia BBC - Johna Peela - jest więcej takich rozszerzonych elementów arpeggiatora, z mocnym gloomem i buzzem ze strony syntezatorów. Psychodeliczność tak samo ukryta jest w "Global Groove", gdzie większość roboty mają tam sprzesterowane puzony i walenie na 3/4 przez bęben, żeby przejść w końcu na 5/12 barów, taki neobluesowy rodzaj legato.

Całej twórczości jeszcze nie przesłuchałem, a już twierdzę, że ten album ma dosyć syntetyczne zbieżności z zespołami z nadatlantyckiej sceny post-punku. Jednak nie jest on taki nagrywany w stylu analogowym, na słynnych kasetach dziewięćdziesiątkach, bo by brzmienie w splicie mono dawałoby większej mocy tym nagraniom i można byłoby je spokojnie odtworzyć na jakimś Grundigu czy Kasprzaku.

Gdzie ta scena neoklasyczna z lat 60. - ja się pytam? Nie, wróć... to jest krautpop, a więc nie motorik, ani nie kosmische. Na co ja się biedny porywałem...

Ocena: (6,5/10,5)

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now