New Huta, Łąka Centralna, Manhattan... wpadajcie na piknik.

Sobota, upalne popołudnie.

Podczas gdy na Bulwarach Wiślanych złaknieni słońca spacerowicze chronią się przed nawałnicą, do nas, eksploratorów dzikich Łąk Nowohuckich, docierają jedynie złowróżbne pomruki.

I choć z obawą obserwujemy widoczne zagrożenie, to sina chmura leniwie przeczołguje się kilkanaście kilometrów od nas.

Dopiero wieczorem kolega podeśle mi link do krótkiego filmu, na którym ludzie z trudem kryją się przed siekącym deszczem, a wiatr rwie na strzępy balon widokowy. Na naszej równinie nie mielibyśmy się gdzie schronić! Chyba, że pod pomostem widokowym...

Łąki Nowohuckie, jedna z najbogatszych przyrodniczo, zielonych enklaw Krakowa. Miejsce z jednej strony różnorodne (ponad 370 gatunków roślin kwiatowych, 37 lęgowych gatunków ptaków, wśród nich zagrożone wyginięciem, bogactwo owadów), a jednocześnie krajobrazowo dość monotonne... Lecz jak najbardziej na plus! Rozległa, płaska przestrzeń porośnięta falującymi trawami i roślinnością charakterystyczną dla terenów podmokłych, stanowi prawdziwe wytchnienie dla oczu. Można uwolnić swój zmęczony wzrok, by wybiegał się do woli, aż po horyzont i z powrotem.

Chociaż teren wydaje się bardzo rozległy, to ścieżkę wokół łąk spokojnie można przejść w godzinę. Nadaje się więc zarówno dla biegaczy i rowerzystów, jak i rodzin z dziećmi czy osób starszych. Odbywają się tutaj zajęcia dla uczniów w różnym wieku - od dzieci po studentów. W 2003 roku utworzono na tym terenie użytek ekologiczny, dzięki czemu całe to przyrodnicze bogactwo jest pod ochroną.

Spacerując po tym spokojnym miejscu trudno uwierzyć, że tuż obok wyrosła Nowa Huta. Na zdjęciu widać budynki Szpitala im. S. Żeromskiego.

Na łąkach są dwa pomosty widokowe do obserwowania ptaków. Niestety, nie wypatrzyliśmy żadnego przedstawiciela bogatej awifauny, choć wydawało mi się, że słyszałam derkacza.

Pod pomostem też szperałam, bo lubię zaglądać wszędzie.

A potem zauważyliśmy dwie chmury w kształcie Wielkiej Brytanii!

Oczywiście od razu przypomniał mi się skecz Monty Pythona o wyprawie na Kilimandżaro, w którym widzący podwójnie podróżnik objaśnia trasę wyprawy:

Wyruszymy w jeden lub w drugi piątek 22 stycznia i pojedziemy z Menchesterów przez Oxfordy do Londynów, i dalej, aż do Doverów.

To nie były jedyne bliźniacze chmury spotkane tego popołudnia!

To kłębowisko wyglądało dość groźnie, ale trzymało się z daleka.

Kolejny pomost widokowy - na horyzoncie bloki mieszkalne. Stamtąd musi być prawie tak łady widok, jak z mojego okna!

Ten widok skojarzył mi się ze ścianą wieżowców Nowego Jorku przy Parku Centralnym. Skojarzeń jest więcej! Niecałe 2 km w linii prostej od tego miejsca jest Plac Centralny, więc te łąki spokojnie mogłyby się nazywać Łąka Centralna. No i... New Huta - New York.

Skala nie ta, ale co z tego :)

Łąki polecam odkrywać z bliska, nie trzeba kurczowo trzymać się ścieżki! Przy bliższym poznaniu to miejsce nabiera barw i różnorodności, niezauważalnej z daleka.

Teren jest podmokły, poprzecinany ledwo widocznymi kanałami. To ślad historii - w XVIII wieku płynęła tędy Wisła.

Mogłabym siedzieć w tej trawie godzinami i się zachwycać... potem, w domu, zawsze okazuje się, że zrobiłam trzysta takich samych zdjęć.

Pamiętacie, jak się robiło zdjęcia na kliszach? Były dość drogie i człowiek jakoś ostrożniej naciskał spust migawki. Po wywołaniu hołubiło się wszystkie zdjęcia, nawet te niezbyt udane.

Wbrew obawom łąki okazały się miejscem stosunkowo czystym, choć w niektórych miejscach, szczególnie w wodzie, poniewierało się kilka śladów bytności Homo Sapiens.

Za to w tle - nowohucki Manhattan!

Nawet niezły, jak go korzystnie uchwycić :)

I kolejne bliźniaki na niebie.

Rewelacyjne miejsce... na spacer, piknik, bieganie, przedzieranie się przez trawy, zmoczenie butów w grzęzawisku, podglądanie żabek i słuchanie odgłosów żywej łąki. Pastwisko dla oczu.

Chciałabym wrócić tu jeszcze w najbliższym czasie, na terenie łąk znajduje się wiele pozostałości po starorzeczu, w tym oczko wodne, do którego w sobotę nie dotarłam. Może uda mi się też zaobserwować więcej ptaków i owadów... Pomimo cudownej pogody widmo burzy wisiało nad nami i sprawiło, że mimowolnie przyspieszaliśmy krok.

Kolega Piotrek, mój towarzysz na spacerze, też robił zdjęcia. Potem wysłał mi kilka, które dobrze ilustrują moje spacery (publikuję je za jego zgodą). Choć może mogłyby wprowadzać w błąd, bo sugerują, że oglądam świat tylko przez aparat. A najpierw muszę się napatrzeć własnymi oczami, nasłuchać, nawdychać. Dzięki temu takie miejsca zostają nie tylko na karcie pamięci, ale i w moim sercu. Dźwięki, zapachy, kolory i refleksy światła. Tego wszystkiego niestety nie da się cyfrowo zapisać i przekazać innym.

Niemniej jednak, wciąż próbuję :)

Piotrek, chociaż nie raz słyszał ode mnie o naszym blogowisku, wciąż trzyma się gigantów i póki co jego zdjęcia można obejrzeć na Instagramie.

Wyprawę po łąkach zazwyczaj można zakończyć fast-foodową ucztą pod Nowohuckim Centrum Kultury, niestety obecnie cały teren pod ośrodkiem jest w remoncie. Niewielkie zmartwienie, skoro tuż obok od niedawna znowu działa Good Lood! Idealne zakończenie sobotniego spaceru, ze smakiem Reese's (mleczna czekolada + masło orzechowe) i klasycznej śmietanki ze Skały.

Czuję, że wszystko zaczyna wracać do normy.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
14 Comments
Ecency