Samana (Dominikana z plecakiem #7)


Dojeżdżamy do Samany. Wysiadając z guagua od razu trafiamy w ręce motoconcho (mototaxi) - ludzi oferujących podwózkę na motorze za kilka peso we wskazane miejsce. Cała Samana ma jakiś 1-2km długości, więc decydujemy się na spacer pieszy. Tym bardziej, że sami jeszcze nie wiemy, dokąd chcielibyśmy jechać. Musimy rozejrzeć się za jakimś noclegiem.

Idąc sobie przez miasteczko zaczepia nas siedzący na ulicy Dominikańczyk (w sensie na krzesełku wystawionym na ulicy - typowy obrazek Dominikany) i pyta, czy nie potrzebujemy noclegu. Pytamy za ile, jednak nie chce zdradzić ceny. Mówi, że o cenie będziemy rozmawiać później. Najpierw musimy zobaczyć pokoje i widoki. Prowadzi nas na najwyższe piętro hoteliku, pokazuje mały pokoik z łazienką, klimatyzacją, wentylatorem i telewizorem, oraz tarasem, z którego na prawdę roztacza się przepiękny widok na miasteczko i samą zatokę. Pokoik skromny, lecz czysty i zadbany, z małym okienkiem zasłanianym drewnianymi żaluzjami. Proponuje 300 peso od osoby za noc. Pytamy, czy zejdzie coś z ceny, jeżeli wzięlibyśmy więcej nocy, jednak widać, że nie chce negocjować. Może faktycznie podał uczciwą cenę, bo w końcu 21zł/os za taki pokoik to na prawdę jak za darmo. Bierzemy.

Po ogarnięciu się w pokoju idziemy rozejrzeć się po miasteczku, zjeść coś i zrobić zakupy.

Na kolację zamawiam sobie platanos fritos (smażone banany), jukę i odrobinę keczupu do smaku. Za porcję widoczną na zdjęciu płacę 60peso.

za porcję widoczną na zdjęciu płacę 60 peso (ok. 4 zł)za porcję widoczną na zdjęciu płacę 60 peso (ok. 4 zł)

Na przeciwko hoteliku znajduje się dość dobrze zaopatrzony market, i mają nawet wody 1,5 litra. Ciężko tu trafić na wody w butelkach o innej pojemności niż 0,5 l. Do domów miejscowi kupują duże, pięcio galonowe butle z wodą, więc na ogół nie mają potrzeby kupować dodatkowej wody. Jedynie właśnie takie małe buteleczki, które mogą opróżnić zanim woda zdąży się nagrzać. Są po prostu praktyczne, a większe butelki są dla nich zbędne. Ja z kolei bardzo się ucieszyłem widząc wodę 1,5 l, bo i tak będę potrzebował wody żeby zabrać ze sobą do plecaka, napić się w hotelu czy umyć zęby.

Towarzyskie pieski napotkane na wieczornym spacerze po MaleconieTowarzyskie pieski napotkane na wieczornym spacerze po Maleconie

Wieczorem udajemy się jeszcze na Malecon - nadmorską promenadę. Spacer po mieście utwierdził mnie w przekonaniu, że chyba ciężko byłoby szukać hotelu z ładniejszym widokiem na zatokę, niż z naszego tarasu.

wieczorny widok z naszego tarasuwieczorny widok z naszego tarasu

W pewnym momencie okazuje się również, że to, co czytałem o przerwach w dostawach energii elektrycznej w tym kraju okazuje się prawdą. Nagle gaśnie prawie całe miasto. Prawie, bo w oddali świeci kilka świateł z miejsc, gdzie najprawdopodobniej mają swoje generatory. Nasz gospodarz w hotelu wręcza nam latarkę, i mówi, że za 15min wszystko wróci do normy. Nie wiem skąd ma tą informację, i podejrzewam, że sam sobie po prostu przyjął taki okres czasu, ale faktycznie, po 15, może 30min w pokoju ponownie rozbłyska światło.

C.d.n....

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
3 Comments
Ecency