Wyjazd do Ameryki Południowej wpis nr. 43 Chile - Pucon


Wulkan Lanin jest nieaktywny i trochę przypomina 80 letniego starca mieszkającego w bloku na parterze, który tylko wygląda przez okno i obserwując podwórko, na którym lata temu spędzał najlepsze lata swojego życia, jednak tym bloku nie mieszka wyłącznie ten lokator. Pozostałe mieszkania są wynajmowane przez niesfornych i wyjątkowo głośnych studentów, u których wiksa trwa nieustannie i tak właśnie wygląda środkowe Chile. Na kilka dni również i my wprowadziliśmy się do tego bloku.

Cała historia zaczyna się jeszcze w Argentynie kilkadziesiąt kilometrów za Bariloche na skrzyżowaniu drogi krajowej nr 40 z drogą krajową 231 prowadzącą na drugą stronę And do Chile. W tej części Ameryki Południowej najczęściej przemieszczaliśmy się przy pomocy autostopu i zwykle szło nam to całkiem sprawnie, jednak tym razem, ruch na drodze był wyjątkowo mały. Wydawać się mogło, że utknęliśmy tam na dobre i przyjdzie nam spędzić noc na tym skrzyżowaniu, ale w ostatniej chwili z opresji uratował nas pewien muzykalny kaznodzieja jadący prosto do Osorno.

Jadąc autem tuż przed wjechaniem na przełęcz Paso Cardenal Antonio Samoré wyjechaliśmy z normalnego zielonego lasu i wjechaliśmy do szarego lasu. Szary las wyglądał podobnie do Tatrzańskich wiatrołomów, z tym, że te ogołocone drzewa nie były przewrócone – stały prosto jak gdyby nigdy nic, tylko nie rosły. Może to ten kornik drukarz o którym tak dużo mówiło się w Polsce w tym czasie? Moja ciekawość czym jest ten szary martwy las rosła, wraz z każdym pokonamy kilometrem, więc w końcu zapytałem o przyczyny powstania tego krajobrazu naszego kierowcę. Okazało się, że właśnie w tym momencie jedziemy autem po zboczu wulkanu Puyehue, który około dziesięć lat temu dokonał małej erupcji i uwolnione przez niego gazy w postaci lawiny piroklastyczneja wypaliły jego stoki.

Bez tytułu.jpg

Tuż przed nocą dojechaliśmy do miasta Osorno leżącego u podnóża wulkanu Osorno. Ponieważ wulkan jest zaliczany do grupy dość aktywnych wulkanów, miasto wygląda tak jakby było wyłącznie prowizorycznym miastem. Zrobione wyłącznie na teraz na tą chwilę trwającą pomiędzy jedną erupcją, a kolejną, która ma doszczętnie zniszczyć to co tutaj powstało. Zapewne nie jest tak jak napisałem, erupcje wulkanów nie sa na tyle silne aby zniszczyć miaso i bylejakość tego miejsca bierze się z innych powodów, jednak było to jedno z najbrzydszych miast na tym kontynencie.
Rano po dokładniejszym rozejrzeniu się po mieście doszliśmy do wniosku, że najlepiej zrobimy udając się prosto na autostradę niech ktoś już nas stąd zabierze, bo przecież nasz kolejny cel podróży jest jednym z bardziej ciekawych miejsce w Chile. Dotarliśmy do miasta Villarrica leżącego u podnóża wulkanu Villarrica, który jest najaktywniejszym wulkanem w tej okolicy, a jego ostatnia erupcja miała miejsce w 2015 roku. W Villarrice nie posiedzieliśmy zbyt długo, ponieważ miasto to było nam przedstawione jako kurort dla starszych osób, lub rodzin z dziećmi. Młodzi ludzie jak my obligatoryjnie powinni się udać do leżącego po drugiej stronie jeziora Villarrica miasta Pucon będącego Chilijską stolicą sportów ekstremalnych. Swoją drogą czy nie jest to przesada, gdy nad brzegami jeziora Villarrica w mieście Villarrica stoi hotel Villarrica z pięknym widokiem na wulkan Villarrica…

Widok na wulkan Villarica to był nasz największy problem, bo pomimo tego, że bardzo nam się w Pucon spodobało, pomimo tego, że chcieliśmy zostać tam na dobre kilka dni pogoda nas nie rozpieszczała do tego stopnia, że stożek wulkaniczny w ciągu trzech dni udało nam się zobaczyć tylko jeden raz przez kilka minut. Z licznych atrakcji jakie oferuje Pucon udało nam się tylko pojechać do basenów termalnych z naprawdę gorąca wodą.

IMG_8479.JPG

Już podczas pobytu w Pucon ustaliliśmy z Agatką, że jeśli kiedykolwiek jeszcze wrócimy do Ameryki Południowej to obowiązkowo musimy tutaj wrócić na co najmniej tydzień! Lista sportów ekstremalnych dostępnych w tej okolicy jest pokaźna i poza raftingiem we wszystkich możliwych odmianach w pontonie, w kajaku w niczym, poza jazdą konną, poza wspinaczkami górskimi, tyrolkami i masą innych rzeczy nam najbardziej zależało na wspinaczce po lodowcu na wierzchołek wulkanu, oraz późniejszym zjechaniu z niego na sankach! Tak jest Takie cuda też tam mają, ale nam przyjdzie zasmakować tych atrakcji innym razem.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
3 Comments
Ecency