3 lata po ewakuacji

Dokładnie 3 lata temu, 3 czerwca 2019 roku, oddałem klucze do lokalu przy Piłsudskiego 8-10 w Rzeszowie i podpisałem protokół. Tak zakończył się podkarpacki rozdział Królestwa Bez Kresu. Trwał on 4 i pół roku. Wystarczająco długo, aby uświadomić sobie, że rzeczywistość niekomercyjnego lokalu dalece odbiega od nazbyt optymistycznych założeń. Wystarczająco długo, by zrozumieć, że w starych murach bez wydajnego ogrzewania nie da się funkcjonować... Nie zmienia to faktu, że przez 4 lata zebrało się sporo wspomnień - setki gości, setki spotkań. Miejsce miało swój niepowtarzalny klimat. Stare koszary z dziedzińcem były niczym oaza spokoju w ruchliwym (jak na Podkarpacie) centrum Rzeszowa. Potencjał był ogromny. Gdyby tylko ktoś chciał go wykorzystać... Nam się nie udało. Byliśmy sami na placu boju. Na ostatniej prostej pozostało tylko KBK. Nasz mały bastion był otoczony dwoma skrzydłami pustostanów.

Ale i tak żal było opuszczać to miejsce.

Cóż, coś się skończyło, coś się zaczęło... Za 3 dni minie kolejna ważna rocznica. Również trzecia. 6 czerwca 2019 podpisaliśmy umowę z ZBK i formalnie rozpoczął się rozdział krakowski KBK. Najpierw oczywiście trzeba było zrobić remont, ale większe miasto, lepsza lokalizacja, centralne ogrzewanie - to wszystko dawało nadzieję na lepszą przyszłość. Ostatecznie wyszło jak zawsze, bo prace się przeciągnęły o wiele bardziej niż planowałem. Do tego pojawił się C-19. A jak już się skończył to pojawiła się wojna i inflacja...

Liczby są bezlitosne. Bilans KBK jest ujemny. Nadzieja jednak nie umarła. Królestwo trwa i powoli zmierza ku stabilności. Małymi krokami, ale jednak. Zupełnie inaczej niż w Rzeszowie w ostatnich miesiącach działania. Zwłaszcza po zamknięciu pokoju zagadek, kiedy to KBK znalazło się na równi pochyłej. Pamiętam dobrze tamtą beznadzieję i chłód niemożliwego do ogrzania lokalu. Czy Covid ostatecznie zabiłby rzeszowskie KBK? - trudno jednoznacznie stwierdzić, ale byłoby to bardzo prawdopodobne.

Ostatnia noc w rzeszowskim (pustym już) KBK.

3 lata minęły. I cóż, nie ukrywam, że trochę inaczej sobie to wszystko wyobrażałem opuszczając Rzeszów. Myślałem, że o wiele łatwiej i szybciej dojdziemy do wymarzonej stabilności. Przecież koszty, które mamy są śmiesznie niskie jak na Kraków. Okazało się jednak, że społeczne lokale rządzą się swoimi prawami i problemy są wszędzie takie same. Droga więc przed nami długa i kręta. Ale wciąż jestem przekonany o tym, że warto nią podążać. Ciekawe dokąd zaprowadzi nas przez kolejne 3 lata...

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Ecency