Czytaj z Marcinem 8/52/2021, "Anus mundi", Wiesław Kielar

01.jpg

„Anus mundi” to książka, z którą mam niejaki problem. Jak również z większością literatury obozowej i łagrowej. Mianowicie – wszyscy, przynajmniej z grubsza, wiemy, co to były za miejsca i jakie okropności miały w nich miejsce. Przetrwało wystarczająco wiele dokumentacji i zeznań więźniów, żeby świadectwo tamtych czasów nie zginęło i mogło trwać w ludzkiej pamięci. Jednak... W zdecydowanej większości przypadków są to relacje tych, którzy przeżyli. Którzy mieli dość szczęścia, którzy zdołali uniknąć najgorszego – w taki lub inny sposób.

Podobnie jest z relacją Wiesława Kielara – jednego z pierwszych więźniów kompleksu Auschwitz-Birkenau, przywiezionego tam pierwszym transportem. Możemy śledzić jego losy od momentu przekroczenia bramy Auschwitz po wywózkę do Sachsenhausen, pracę w fabryce Philipsa, wyzwolenie przez wojska amerykańskie i próbę przedarcia się na właściwy brzeg Łaby.

Niewątpliwą jej wartością jest ukazanie rozwoju obozu, jego rozbudowy i ewolucji na przestrzeni lat. Po stronie plusów można też zapisać przedstawienie sylwetek zarówno więźniów, jak też niemieckich „Panów” i polskich cywilów, którzy z różnych względów mieli z więźniami kontakt.

Jednak z drugiej strony – jest to relacja więźnia, który, dzięki sporej dozie szczęścia i jeszcze większej – dobrej głowy do kombinowania, był w stanie się w tym obozie całkiem dobrze urządzić. Na tyle dobrze, że w schyłkowej fazie wojny, gdy miały miejsce transporty do innych obozów, starał się za wszelką cenę uniknąć wywózki. Na tyle dobrze, że mając możliwość wzięcia udziału w ucieczce – zawahał się i pozostał (co akurat wyszło mu na dobre).

Autor i jego najbliżsi kumple, co prawda, są w jakimś stopniu zagrożeni obecnością Niemców, zdarza im się mieć z nimi kłopoty czy też zostać pobitymi, ale z drugiej strony – są w stanie zorganizować sobie – jak na warunki obozowe – leciutką pracę, doskonałe jedzenie (ziemniaki, kiełbasy, szprotki itp.), potrafią sobie skombinować alkohol (a nawet zorganizować noworoczne przyjęcie w towarzystwie Niemców), drogocenności, a ci, którym najbardziej zależy – potrafią zaspokajać nawet swoje potrzeby erotyczne w towarzystwie więźniarek. Natomiast złe rzeczy spotykają najczęściej innych i są sygnalizowane, moim zdaniem, znacznie słabiej, niż powinny.

Wśród całej tej opowieści, przedstawionej w 108 rozdziałach, zdarzają się, oczywiście, fragmenty bardzo mocne. Nie może nie zrobić wrażenia scena egzekucji przyjaciela Wiesława – Edka, wraz z jego ukochaną Mali. Wstrząsająca jest – choć zasygnalizowana bardzo delikatnie – relacja o, bynajmniej nie dobrowolnej, orgii młodziutkich więźniarek z grupą esesmanów. Podobnie scena z przynoszeniem wody ze wsi i zastrzeleniem żydowskiego więźnia podczas „próby ucieczki”. Jeszcze kilka podobnych dałoby się znaleźć. A jednak, patrząc całościowo – Kielarowi, moim zdaniem, trochę zabrakło umiejętności przekazania obozowej grozy w całej jej pełni. Ewentualnie - mnie wyobraźni.

Tytułowy „odbyt świata” jawi się jako miejsce co prawda niezbyt komfortowe, w którym, co prawda ludzie są więzieni i muszą mieć oczy dookoła głowy, bo w każdej chwili mogą podpaść któremuś z Niemców (choć i wśród nich, jak się okazuje, nie wszyscy myślą tylko o prześladowaniu więźniów). Ale też jest to miejsce, w którym ktoś z głową na karku może sobie całkiem nieźle dać radę. Pod warunkiem, że nie jest Żydem, Romem albo radzieckim jeńcem. Albo że nie znajdzie się zupełnym przypadkiem w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie.

Oczywiście – nie można winić autora za to, że tę głowę na karku miał, za to, że okruchy dobrego losu, jakie mu się trafiały, umiał wykorzystać do maksimum, ani za jego przynależność etniczną. Przeciwnie – wielki szacunek dla niego za to, że dał sobie radę i pomógł szczęściu tak, jak potrafił. Niemniej, czytając jego wspomnienia, trzeba mieć na uwadze i pamiętać o tym, że zdecydowana większość więźniów KL Auschwitz-Birkenau takiego szczęścia ani takiego talentu nie miała. I że ich los był o wiele gorszy, często także – o wiele krótszy. Dopiero wtedy będzie można stworzyć sobie choćby namiastkę wyobrażenia, jak „anus mundi” wyglądał w swoim najgorszym wydaniu.

02.jpg

Rozmiar: średni (437 stron)
Szybkość czytania: dość szybko
Wciąga: zdecydowanie tak

Dla kogo: dla każdego
Warto?: zdecydowanie tak

Zalety: autentyczne wspomnienia naocznego świadka, poruszana tematyka – przechowywanie pamięci o jednych z najokrutniejszych momentów w historii ludzkości
Wady: w zależności od indywidualnej wrażliwości, niektóre fragmenty mogą być nie do wytrzymania. Autor należał do raczej uprzywilejowanej grupy więźniów i jego przeżycia nie do końca są reprezentatywne na tle ogółu.
Ocena: 8,5/10

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
Join the conversation now
Ecency