Jesień w Parku Natury w Odolanowie

Ten park mijaliśmy wiele razy podróżując w kierunku Ostrowa Wielkopolskiego i Kalisza. Nieraz też padały zapewnienia, że następnym razem zatrzymamy się tu na chwilę. A ponieważ ten następny raz ciągle awansował na następny i następny, postanowiłam ukrócić ten proceder i po prostu uczynić z tego miejsca cel małej wycieczki.

Odolanów to niewielkie miasto w województwie wielkopolskim, w powiecie ostrowskim. Chyba najbardziej rozpoznawalną w Polsce marką odolanowską jest kawa Woseba. Działa tu również Oddział PGNiG, w którym przerabia się gaz ziemny, uzyskuje ciekły hel i azot. Odolanów ma długą historię - swoje 600-lecie świętował w roku 2003. Jest tu kilka bardzo ciekawych zabytków, ale o nich opowiem innym razem. Dziś jesienny spacer, a taki najlepiej odbyć po Parku Natury, którego tworzenie zapoczątkowano właśnie w 2003 roku budową bramy 600-lecia miasta, a przyległe tereny zielone z czasem zagospodarowano do obecnego kształtu.

Na murach bramy od strony parku umieszczono tablice z imionami i nazwiskami wszystkich mieszkańców gminy Odolanów według stanu na rok 2003. Bardzo ładna pamiątka dla potomnych - na pewno wszystkie dzieci z przyjemnością wyszukują tu nazwiska krewnych i znajomych. My również odszukaliśmy kilka znajomych nazwisk. Czy dziś ochrona danych osobowych pozwoliłaby na taką inicjatywę? Chyba nie, bo mieszkańcy uporządkowani są według miejsca zamieszkania, czyli często niewielkich wsi i przysiółków.

W dziewiętnastohektarowym parku znajduje się sporo ciekawych obiektów, które przyciągają spacerowiczów i rowerzystów. Jest tu duży plac zabaw, siłownia plenerowa, ścieżka dydaktyczna prezentująca gatunki zwierząt charakterystycznych dla podmokłych łąk odolanowskich i wiele klasycznych ozdobników parkowych - rzeźb, posągów, klombów i kwietników. Jest też wigwam z rozległym terenem imprezowo-piknikowym.

W sąsiedztwie parkingu stoją dwie drewniane chaty przeniesione tu z okolicznych wiosek i współczesna również drewniana wiata. Działała tu restauracja "Zagroda", ale teraz wszystko jest zamknięte na głucho.
Duża tablica ustawiona pomiędzy budynkami a parkingiem informuje o atrakcjach parku i ułatwia ustalenie trasy spaceru.

Śliczny zegar słoneczny ustawiony został nieco nieszczęśliwie. Przez dużą część dnia rzuca na niego cień pobliskie drzewo. Sprawdziliśmy wskazanie zegara później, gdy światło słoneczne padało już na gnomon i tu ciekawostka - zegar bardzo dobrze wskazuje czas letni.
Bartosz z Odolanowa widoczny na płycie zegara to rycerz i możnowładca Bartosz Wezenborg (muszę sprawdzić jego potencjalne pokrewieństwo z Peregrinem II von Wiesenburg - właścicielem Goszcza), który w 1372 roku otrzymał te dobra od Ludwika Węgierskiego.

W parku zobaczyć można popiersia polskich noblistów. Na razie są trzy - Marii Skłodowskiej-Curie, Lecha Wałęsy i Władysława Stanisława Reymonta.

Centralnym punktem spacerowej części parku jest okazała fontanna Posejdona.

Z trójzębu Posejdona tryska woda. Bóg mórz występuje tu w otoczeniu sześciu trytonów, którzy wydmuchują wodę z dużych muszli.

Wędrujemy w głąb parku, a tu niespodzianka! Tych rzeźb nie zapowiadała tablica informacyjna, a dzieciom spodobały się zdecydowanie najbardziej. W trawie leży sobie smok. Nie wylazł wcale z jaskini w górze, którą widać za nim, bo to nie żadna góra a część bike parku z hopkami i górką do zjeżdżania na sankach.

Tuż obok w cieniu drzew słoń ze słoniątkiem.

Boczna alejka prowadzi do pomnika (a właściwie kolumny) świętego Franciszka z Asyżu. Ze szklanych tablic poczytać można o żywocie świętego, który na kolumnie otoczony jest przez ptasią gromadkę. A u stóp kolumny żaby i ryby.

W najdalszej części parku znajduje się altanka miłości. Pilnują jej kamienne lwy. Pośrodku altanki umieszczono rzeźbę całującej się pary, co mogłoby być może skłaniać ku bezrefleksyjnym amorom, więc dla równowagi tuż pod dachem znajduje się cytat z Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian - Hymn o miłości, który skutecznie przypomina o prawdziwie chrześcijańskich walorach tego uczucia.

W Parku Natury znajduje się aż sześć zbiorników wodnych - dwa z nich to raczej oczka wodne, pozostałe to spore stawy. Największy z nich znajduje się w pobliżu Bramy 600-lecia. Stawy są zarybione - w niedzielne popołudnie było tu całkiem sporo wędkarzy.

Na jednym z oczek pięknie rozrosły się lilie wodne. Na pewno warto wrócić tu latem i zobaczyć jak kwitną. Jesień z kolei sprzyja wypatrzeniu lego, co latem niewidoczne w zieleni - znaleźliśmy gniazdo trzciniaka.

W sąsiedztwie bramy znajduje się założenie nawiązujące do geometrycznych ogrodów barokowych. Są też koła olimpijskie.

Trzy kolory żwirku i dobrane gatunki o różnych kolorach liści tworzą ładną kompozycję.

Staw, który na mapie jest zwykłym nieregularnym sześciokątem, dzięki trzcinowisku przypomina brzozowy listek. Pływają po nim kaczki krzyżówki.

Jesienny spacer po parku dobiega końca. Spędziliśmy tu ponad półtorej godziny. Żegna nas brama 600-lecia z czterema porami roku i świętym Marcinem.

Zdjęcia: Canon IXUS 220 HS, GoPro Hero 7 Black, DJI Mavic Mini


Pierwotnie opublikowano na Lectorium. Blog na Hive napędzany przez dBlog.

H2
H3
H4
3 columns
2 columns
1 column
4 Comments
Ecency